niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział 1-Porwana


02.07.1530 Płynęliśmy właśnie do Irlandii w celu przetargu niewolnikami zdobytymi ze statku "Worried".

Mam tego dość!Ojciec przekazał dowództwo statkiem Rayanowi i MI,a mój kochany braciszek jak zwykle wywyższa się...Jak on śmie kazać mi sprzątać pokład.
Rayan jest starszy ode mnie o zaledwie 3 lata,co nieczyni go panem wszystkiego i wszystkich...
-Głupi,wkurzający,próżyny kutas-mamrotałam pod nosem myjąc brud z zewnętrznej części pokładu.
Ah,pewnie zastanawiacie się skąd moje wkurzenie?Już wam tłumaczę.Mój genialny brat stwierdził że chce troche pokierować statkiem i dał sternikowi wolne na jeden dzień,ale to akurat nie jest powód mojego wkurwienia.Płynie w złym kierunku i gdy zwróciłam mu uwagę,wyśmiał mnie,oraz cytuje "zamknij swoją niewyparzoną gębę dziwko i idź obciągnąć jak co piątek Joshowi"na jego słowa zaczęłam wykrzykiwać wszelkie wyzwiska o nim.Więc tak trafiłam tu czyszcząc zasyfiony pokład,gdyż on odwołał się jedynym kapitanem...
Mój ojciec umarł zaledwie kilka lat temu i od tego czasu Rayan przejął dowództwo.Był on niesławnym kapitanem odwołanym królem siedmiu mórz,ale od czasu jego śmierci statek "Black" zszedł na psy.
Po skończonej robocie udałam się do mojej kajuty i momentalnie zasnęłam.
Obudził mnie chuk,krzyki i strzały,ktoś wszedł do pomieszczenia.Rzucił się na mnie,a potem była już tylko ciemność...

Obudziłam się ciężko dysząc,chustka zawiązana na moich oczach uniemożliwiała mi widzenie.Próbowałam się poruszyć,aby ściągnąć szmatkę z oczu,ale sznury przywiązane do rąk i nóg nie pozwalały mi na jaki kolwiek ruch.
Usłyszałam trzeszczenie drzwi,a następnie kroki.Poczułam jak ktoś rozwiązuje mi szmatkę z oczu.Zobaczyłam dwa niebieskie kryształy,które niczym najczystrzy ocean wpatrywały się wprost we mnie.Chciałam krzyczeć żeby mnie wypuścił,ale nawet najmniejszy dziwięk nie wydostał się z mojego gardła...
-Cześć,jestem Niall-powiedział chłopak zapalając świeczkę w wiszącym na ścianie lampionie-Jak ci na imię?
-E-Elena-zająknęłam się,a moje policzki oblały się czerwonym rumieńcem.
Niall był przystojnym wysokim blondynem,biała piracka koszula wydawała się być trochę za duża,a brązowe materiałowe spodnie przewiązane były czerwoną chustką.
-Piękne imię dla pięknej dziewczyny-mrugnął do mnie,na co moje policzki rozpaliły się jeszcze większym rumieńcem.
Co się ze mną dzieje?Zawsze byłam zimną bezwzględną suką,która mimo wielu adoratorów nie zmieniała swojego podejścia...
-Gdzie jestem?-wychripałam cicho wręcz nie słyszalnie.
Potrzebuje krwi...
-Jesteś na statku One Direction!-wykrzyczał dumnie blondynek.
One Direction,chwila gdzieś to już słyszałam...Jest to niedawno założony statek przez,Harry'ego Stylesa...
-Króla Siedmiu Mórz!!!-wydarłam się wciąż zachrypniętym głosem.
Blondyn spojrzał na mnie rozbawionym wzrokiem ukazując przy tym piękny biały rząd zębów.
-Hahaha,mam rozumieć,żeby zawołać kapitana?
-Tak,proszę-odpowiedziałam z aprobatą...krew-Niall
-Hmmm...
-Potrzebuje jeszcze jednej rzeczy...
-Jakiej?
-N-niemogę si powiedzieć-zająknęłam się czułam jak kły wysówają się na wierzch i jestem pewna że moje oczy mają teraz odcień krwistej czerwieni.Schyliłam głowę żeby blondynek tego nie zauwarzył.
-Ile już tu jestem?-wysyczałam przez zaciśnięte zęby.
Czułam jak nagle nabieram większej siły,głowa pulsuje,gardło i płuca pieczą,musze być tu przez conajmniej 5 dni...
-mmmmm...chyba tydzień-odpowiedział zamyślony.
-O nie-powiedziałam głosem przesączonym bólem.
-Elena co się stało-Chłopak kucnął przy mnie i próbował unieść moją głowę.
-Wyjdź stąd-nie zaraagował-uciekaj!-ciągle był przy mnie nie wzruszony.
-Nigdzie nie idę póki nie dowiem się co się dzieje.-powiedział stanowczo.
W końcu uniósł moją głowę i spojrzał w moje czerwone oczy.
-J-jesteś...Wampirem!-wykrzyknął przerażony,ale nie zmienił swojej pozycji.
-Tak częściowo,ale proszę cię odsuń się nie chce ci zrobić krzywdy-warknęłam.
-Potrzebujesz krwi?-skinęłam głową.
Chłopak przez chwilę nad czymś intensywnie myślał.
-Napij się ode mnie...-zaproponował niepewnie.
-Niall,j-ja nie moge tego zrobić jak przestanę się kontro...
-Ale ja chce-przerwał mi i rozwiązał sznury.
Połorzył się,a ja zawisłam nad nim.
-Jesteś tego pewny-skinął głową.
Nachyliłam się nad jego szyją i wdychałam jego słodki zapach.Pocałowałam go w szyje,a następnie wgryzłam się w tętno.Piłam jego krew słysząc jak cicho pojękiwał,to dziwne ale ludzie odczuwają przyjemnąć gdy wampiry piją ich krew...
Odsunęłam się uprzednio lekko polizałam miejscem ugryzienia by nie wypłynęło więcej krwi.Oblizałam usta i schowałam kły.
-To było...wow-cicho powiedział.
-Dziękuje-pocałowałam go w policzek,gdy wstał.
-Nie ma za co-poprawił kołnież by nikt nie zauważył ugryzienia-idę po Stylesa...-przywiązał mnie zpowrotem.
-Niall
-Tak?
-Prosze nikomu o tym nie mów-chłopak zamknął usta i przekręcił niewidzialny kluczyk.
-Jeszcze raz dziękuje,gdyby nie ty pewnie bym zabiła wiele ludzi.Wisze ci dużą przysługę-uśmiechnął się ukazując idealnie białe ząbi i wyszedł...


~20 minut później~
Gdzie jest ten pierdolony kutas Styles?
Drzwi otworzyły się z chukiem,a do pomieszczenia wparował wkurwiony wysoki brunet o zielonych jaskrawych oczach.Był ubrany w długi czerwony płaszcz ze złotymi zdobieniami,piracką koszulę której dwa ostatnie guziki były odpięte oraz czarne spodnie.Jego głowę zdobił kapelusz również w tym kolorze z pod którego wystawała czerwona bandana z boku przyczepione były pióra i trzy kryształy.Spojrzał na mnie swoim przenikliwym wzrokiem.
-Hej ślicznotko-przewróciłam oczami.
-Zamknij się i mnie wypuść-warknęłam.
-Nie wypuszcze cię-przybliżył się do mojego ucha-Za bardzo mnie pociągasz-wyszeptał.
Nasze twarze dzieliły centymetry.
-Słuchaj,masz mnie zaraz wyp...-Styles przerwał mi brutalnym pocałunkiem,szarpałam się ale on nie zamierzał odpuścić.Przycisnął  swoje krocze do mojego,dzięki czemu mimowolnie jęknęłam.Wepchnął swój język do moich ust.
O nie nie będziesz mnął rządził...
Oddałam pocałunek sprawiając że stał się jeszcze brutalniejszy.Nasze języki toczły wojnę o dominację...
Koniec zabawy kochanie...
Poruszałam delikatnie ręką,przez co sznur się poluzował,a następnie niezauważalnie wyciągnęłam dłoń.Chłopak był tak zaaferowany,że niezauważył jak wyciągnęłam drugą dłoń.Odwiązałam szybko nogi i pochwyciłam jego miecz,następnie zrzucając go na podłogę.Brunet nie wydawał się być ani trochę zaskoczonym.
-Serio myślałaś że nie zauważyłem?-parsknął.
-Wybacz to ty właśnie leżysz na ziemi nie mogąc zrobić żadnego ruchu.-próbował podciąć mi nogi,ale zwinnie podskoczyłam nad nimi.Chwila mojej nieuwagi wystarczyła by chłopak wstał o wyciągnął miecz wyszący na ścianie.
-Nie wydaje mi się-warknął i ruszył w moim kierunku.
Odbiłam się od ściany i przeskoczyłam nad kapitanem.Trzasnęłam drzwiami i ruszyłam po schodach na jak mi się wydawało pokład główny.Grupa piratów wyjęła pistolety trzelając do mnie,lecz moja zwinność której nauczył mnie mój ojciec uniemożliwiła im postrzelenie mnie.
-Au revoir!*-krzyknęłam do Harry'ego,który wbiegł właśnie na statek.
Zgracją wyskoczyłam za burtę rozkładając czarne skrzydła,wzbijając się w powietrze.

Słyszeliście kiedyś legendy o upadłych aniolach i wampirach?
Oczywiście że tak każdy napewno kiedyś czytał,albo słyszał historię o nich...
W rzeczywistości upadłe anioły i wampiry to jedno i to samo...DEMONY


*Au revoir!-tłumacząc z francuskiego "Do zobaczenia!"

=========================================================================
Cześć kochani!

Mam nadzieję,że spodoba wam się moje fanfiction,pierwszy raz pisze "takie coś"(fantasty),więc mam prośbę 
Proszę o komentowanie!
To naprawdę motywujące,ponieważ mam wtedy świadomość ze ktoś to czyta :)
2 rozdział powinien pojawić się po pierwszym komentarzu :)
(Przepraszam jeżeli są jakieś błędy ortograficzne,czy językowe.Mój komputer "umarł" i pisze na tablecie,więc jeszcze raz PRZEPRASZAM)
























piątek, 14 lutego 2014

Prolog


Srebrne ostrze błysnęło,odbijając błękitny blask księżyca.
-Co to jest?-zapytałam z przerażeniem.
-Tylko ty będziesz mogła to zrobić-czas staną w miejscu,serce przyspieszyło,a tętno drastycznie wzrosło.Chłopak złapał moją rękę chcąc dodać mi otuchy,lecz ja nic nie poczułam.Całe moje ciało nagle przestało odczuwać cokolwiek,jakbym dostała nagłego paralżu.
-A-ale ja nie potrafię-odpowiedziałam ledwo słyszalnie.
-Proszę,obiecaj-powiedział błagalnie,patrząc swoją zieloną głębią w moje oczy w których momentalnie zaczęły iskrzyć złote łzy-proszę-wyszeptał błagalnie.
-Obiecuje-wypowiadając te słowo poczułam,jak moje serce pęka na milion drobnych kawałeczków,których już nikt nie jest wstanie dopasować.
Chłopak łapczywie wbił się w moje wargi i pocałował mnie,jakby miał być to nasz ostatni pocałunek...

Niemyliłam się...


Był ostatni...